wtorek, 8 lipca 2014

Historia okrągłego stołu

Sprawa nie jest wagi historycznej, ale wagi rodzinnej, czyli bardzo ważna.
W naszym domu pojawił się stary kredens, pamiątka po babci mojego męża. Stary znaczy chyba z lat 50, może 60. Przypadł mi do gustu i udało mi się przekonać Szanownego Małżonka, że pasuje do naszego małego mieszkania… i wcale nie zagraca (naprawdę tak myślę). Problem polegał na tym, że obok niego stały dużo młodsze meble, które się ze sobą doskonale znały: komoda i półki z IKEA. On był samotny. Dlatego bardzo chciałam znaleźć mu towarzystwo w jego stylu. Idealny wydał mi się okrągły stół.
Na nic zdały się tłumaczenia męża, że okrągły stół bardziej zagraca niż prostokątny – który już mieliśmy, że nie będzie pasował itp. Ja byłam i jestem przekonana, że okrągły stół jest lepszy niż prostokątny, głównie dlatego, że można go rozłożyć, a poza tym wygląda dostojnie.
Znalazłam taki mebel, wczesną wiosną 2013 na tablica.pl i kupiłam, od pani z jednej z poznańskich kamieniec na Wildzie. Stół okazał się śliczny tylko trochę zniszczony - w mojej opinii, lub całkowicie zniszczony - w opinii męża
Pojechał na działkę. Przyszła wiosna, lato 2013, a ja jakoś nie miałam czasu na jego renowację. Potem zima 2014 i wczesna wiosna. Okazało się, że Wielkanoc będzie organizowana w moim domu i wtedy zdałam sobie sprawę, że przy naszym prostokątnym stole nie zmieszczą się wszyscy goście.
I stara zasada, że student potrzebuje tyle czasu na opanowanie materiału ile ma, zadziałała. W jeden weekend oszlifowałam go – oczywiście przy pomocy Nieocenionego Taty – i polakierowałam. Acha, jeszcze wcześniej dokładnie 2 razy posmarowałam preparatem na korniki, bo widać było, że były kiedyś lokatorami tego mebla.
Teraz stoi u nas, dumnie.
Ale czegoś tu jeszcze brakuje. Taki dostojny mebel musi mieć do kompletu krzesła. Kolejne polowanie przede mną…










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz