W moim domu rodzinnym rośliny były zawsze. Pamiętam wielkiego filodendrona stojącego w pokoju i zajmującego sporą cześć jego
powierzchni. W moim własny M początkowo brakowało roślin, aż do chwili
gdy pozazdrościłam ich mojej przyjaciółce, która wówczas posiadała jedne
z najpiękniejszych gruboszy jakie widziałam.Kupiłam więc sobie fikusa i
zacząłem hodować kwiaty doniczkowe. Z biegiem czasu okazało się, że
brakuje mi powierzchni parapetu, zagospodarowałam więc balkon, ale i
ten nie zdołał zaspokoić mojego apetytu i wtedy zrodził się pomysł na
działkę. Nie bez wpływu na tę decyzję był fakt pojawienia się na świecie
mojej córki. Chciałam żeby miała możliwość zabawy na świeżym
powietrzu,a ponieważ kupno domu z ogrodem było…hm daleką perspektywą,
postanowiłam zacząć od czegoś bliższego rzeczywistości niż marzeniom.
Prawdą jest też fakt, że sama bawiłam się jako dziecko i wychowałam
na działce pracowniczej moich rodziców. Jeszcze jakieś 10 lat temu
ogródki działkowe były symbolem „obciachu”, równie dziwną pozostałością
PRL jak sklepy Społem. Ale od kilku lat przeżywają bezsprzecznie
renesans, na nowo zdobywając serca mieszkańców większych i mniejszych
miast.
Poszukiwanie działki okazało się zadaniem dość trudnym, szczególnie
przy ograniczonym budżecie. Ale jak zobaczyłam tę działkę na zdjęciu a
potem w rzeczywistości wiedziałam, że to jest ta. Pominę milczeniem losy
poprzedniego właściciela – groza! Ostatecznie zdobyłam prawa do
użytkowania działki, było to w sierpniu 2011 roku.
Gdy ją kupiłam działka była tajemniczym ogrodem, rośliny – nieprzycinane przez około 3 lata – zarastały się wzajemnie. Zdjęcia pokazują działkę w początkowej fazie i już po generalnym porządkowania i karczowaniu tego co niepotrzebne. Po lewej stronie od furtki, dopiero po wycięciu rosnącego tam „buszu” zobaczyłam, że jest tam spory kawał działki, który początkowo był zupełnie niewidoczny.
Gdy ją kupiłam działka była tajemniczym ogrodem, rośliny – nieprzycinane przez około 3 lata – zarastały się wzajemnie. Zdjęcia pokazują działkę w początkowej fazie i już po generalnym porządkowania i karczowaniu tego co niepotrzebne. Po lewej stronie od furtki, dopiero po wycięciu rosnącego tam „buszu” zobaczyłam, że jest tam spory kawał działki, który początkowo był zupełnie niewidoczny.
Najcięższa robotę wykonaliśmy razem z moim bezcennym tatą, w sierpniu
i wrześniu 2011 roku.Od tamtego czasu było już tylko lepiej!
Potem zaczęło się porządkowanie, zajęło mi ono całą końcówkę lata i jesień 2011 roku.
Cześć nowych trawników zrobiłam jeszcze późnym latem 2011 roku.
Wszystkim,którzy zamierzają zakładać trawnik mogę polecić „Trawy z
Iławy”. Bardzo szybko wschodzą, ja wysiewałam trawę cieniolubna i tzw.
sportowa, do trawników mocno eksploatowanych i ta jest w mojej opinii
bezkonkurencyjna.
Nowy trawnik wymagał dużo cierpliwości i troski, ale było warto!
A to już 2012 rok. I kolejne postępy w pracach.
W grudniu 2012 roku pojawiła się nowa altana. A na początku 2013 roku kostka brukowa wokół domku.
Wiosna i lato 2013 roku
I altana wewnątrz
Tak to było od początku, a teraz z każdą wizytą jest jeszcze piękniej:-)






















































